Strona Główna
Aktualności
Strona szkoły
Dyrektorzy szkoły
Biogramy
Wspomnienia absolwentów
1938 - zjazd
1948 - program
1951 - Wydarzenia PAS
1951 - Jan B Ćwikliński
1953 - Jan B. Ćwikliński
1978 - S.Gawrych
1978 - T. Powidzki
1988 - J. Kolanowski
1988 - A.Sajkowski
1998 - L.Bartkowski
2005 -T.Herman
2006 -J.Fijał
Absolwenci
Sztandary
Poezja i pieśni
Filmy
Deklaracja
Gnieźnieńskie linki
Jesteś w: Strona główna / Wspomnienia absolwentów / 1953 - Jan B. Ćwikliński  

MATURA 1953

 STRZĘPY WSPOMNIEŃ I REFLEKSJI.

Mam dystans do wspomnień. Szczególnie, gdy snują je siedemdziesięcio - i osiemdziesięciolatkowie, szperający w odległej przeszłości. Wspomnieniom z reguły towarzyszy osobliwa emocjonalna poetyka. Zapamiętujemy wybiórczo. Utrwalają się w naszej pamięci zdarzenia, przeżycia czy osoby nam miłe, przychylne, ciepłe a spychamy w niepamięć doświadczenia przykre czy bolesne.

Asumpt dla tych kilku refleksji i wspomnień dało odnalezione po wielu latach świadectwo dojrzałości.

           Sięgam pamięcią do roku 1953. Leży przede mną moje świadectwo dojrzałości nr 43 z dnia 6 czerwca 1953 roku. Podpisali je m.in.: przewodniczący PKE, ówczesny dyrektor Mieczysław Rajewski i członek komisji  Kraśny. Byli to aktywni funkcjonariusze PPR, od 1948 r. PZPR, oddelegowani przez Urząd Bezpieczeństwa do pracy na trudny, niepokorny, nie poddający się łatwo komunistycznej indoktrynacji teren gnieźnieńskiego liceum.

        Pamiętajmy, że lata 1949-1953 to szczytowy okres terroru stalinowskiego w Polsce, apogeum brutalnych i krwawych represji, wymuszanych torturami zeznań w śledztwach i mordów sądowych. O ile w pierwszych latach po wojnie funkcjonował pewien margines kontrolowanej swobody, to po roku 1949 opresyjność reżimu drastycznie spotęgowała się. Nad środowiskami szkół średnich rozciągnięto szczególny nadzór, pacyfikując w zarodku przejawy niezależnej samoorganizacji uczniów a nawet próby samodzielnego myślenia i wypowiadania własnych opinii czy osądów. Nie inaczej było w gnieźnieńskim liceum. Tow. dyrektor, wspierany przez nielicznych nauczycieli i aktyw zetempowski dwoił się i troił. Krnąbrnych i niepokornych relegowano wtedy z liceum. Wielu było zagrożonych wydaleniem. Siatka skaptowanych szantażem donosicieli działała coraz sprawniej. Częste prasówki, masówki czy akademie ku czci stanowiły akceptowaną przez nas formę indoktrynacji tylko wtedy, gdy odbywały się kosztem planowych lekcji.

            Maturę zdawaliśmy w atmosferze szczególnej. W dwa miesiące po śmierci Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwilego.

            Kilka słów o ówczesnej maturze . Nie było żadnego wyboru. W części pisemnej obowiązywały dwa przedmioty: język polski i matematyka. Na pisemnym z j. polskiego  wybrałem temat w którym należało twórczo rozwinąć i  uzasadnić wypowiedź Bolesława Bieruta o roli literatury socrealistycznej w procesie budowy Planu Sześcioletniego! Pamiętam, że wykorzystywałem i powoływałem się na takie " perełki" ówczesnej lektury obowiązkowej i nadobowiązkowej jak "Nr 16 . produkuje", "Na przykład Plewa", "Traktory zdobędą wiosnę". Jeśli już wspominam lekturę obowiązkową tamtych lat, to przypominam sobie takie tytuły, jak "Szosa Wołokołamska" Beka ,"Jak hartowała się stal" Ostrowskiego, "Stare i nowe" Rudnickiego, czy "Węgiel" Ścibora-Rylskiego.

           To należało m. in. do kanonu lektur, które miały kształtować nasze serca i umysły. Część ustną zdawało się po uzyskaniu pozytywnych ocen z części pisemnej. Ustną maturę składało się w ciągu jednego dnia, w dwóch turach: przed- i popołudniowej z j. polskiego, historii, matematyki, fizyki i nauki o konstytucji. Tego samego dnia wieczorem po naradzie przewodniczący komisji ogłaszał ostateczne wyniki egzaminu. Oblanie egzaminu oznaczało repetowanie całego roku. Nie przypominam sobie by była możliwość poprawiania po wakacjach. Przedmiot " nauka o konstytucji " z elementami historii Wszechzwiązkowej  Komunistycznej Partii Bolszewików ( WKPB ) wprowadzono w 1952 r. równolegle z obowiązującą od tego roku stalinowską konstytucją. Przedmiot ten miał zwiększoną ilość godzin lekcyjnych. Pamiętam, że na egzaminie z "konstytucji ", po wyczerpaniu trzech odpowiedzi na pytania w wylosowanej kartce, egzaminator podsunął mi „ Szpilki” i polecił skomentować rysunek znanego rysownika, na którym to rysunku została przedstawiona karykatura J.B. Tity z ociekającym krwią toporem w ręce. Było to krótko po tym jak Jugosławia J.B. Tity wyrwała się spod kurateli Moskwy .J.B. Tito ukazany był jako krwawy dyktator posłuszny zachodnim imperialistom. Należało to wydarzenie " politycznie poprawnie " skomentować zgodnie z oczekiwaniami egzaminatora. I tu trzeba było wykazać się czujnością. Nie można było wyjść poza ramy opisywanego wydarzenia w prasie reżimowej, by nie być podejrzanym, że wie się więcej na ten temat z nasłuchu "Wolnej Europy" czy BBC.

              Wróćmy do wspomnianego na początku świadectwa. Pozostałe podpisy członków komisji egzaminacyjnej należą do profesorów, których wspominam najcieplej. Oni byli umysłową elitą tamtego grona, cieszyli się uznanym, rzeczywistym autorytetem. Profesorowie Antoni Stankowski, Konstanty Gliszczyński i Janina Klajnert, bo o Nich mowa, odcisnęli na pewno swój ślad w mojej osobowości. Prof. A. Stankowski, uczestnik  dwóch wojen, powstaniec wielkopolski, żołnierz II Korpusu, więzień gułagu. Po wojnie dyskryminowany za przeszłość kombatancką i odmowę wstąpienia do PZPR. Niezapomniany nauczyciel geografii i historii. Wspaniały dydaktyk i wychowawca. Perfekcyjnie przygotowany do każdej lekcji. Erudyta. Powiernik i przyjaciel młodzieży. Prof. Konstanty Gliszczyński, świetny polonista, precyzyjnie formułujący swoje analizy i charakterystyki. Umiał przekraczać obowiązujące wtedy ideowe ramy i ograniczenia programowe. Dużą wagę przywiązywał do wypracowań klasowych i domowych. Obok oceny, zawsze pod wypracowaniem znajdowała się krótka recenzja. Na dobrą recenzję trzeba było solidnie zapracować. Wyróżnieniem nie lada było odczytanie wypracowania przed frontem klasy. Prof. Janina Klajnert. Na pierwszy rzut oka surowa i nieprzystępna. W rzeczywistości pedagog wymagający, konsekwentny i sprawiedliwy. Mój nauczyciel chemii i matematyki. Potrafiła zdecydowanie stanąć w obronie skrzywdzonego. Umiała docenić wysiłek nie zawsze uzdolnionego matematycznie ucznia. Tak było w moim przypadku. Zachowam Ją na zawsze w mojej dobrej pamięci.

               Nauczyciele tamtych lat pracowali w szczególnych warunkach nacisku i politycznego terroru. Nawet najmniejszy z ich strony gest dezaprobaty, niechęci czy werbalnego sprzeciwu wobec narzuconego odgórnie programu ideologicznej poprawności skutkował relegowaniem z zawodu. Podkreślam to jeszcze raz: nauczyciele pracowali wtedy, w tamtym czasie, pod nieustającą presją, w warunkach zagrożenia, niepewności, przy panującej biedzie i powszechnym niedostatku. Mimo to często zdobywali się na uśmiech, gest zrozumienia czy słowa otuchy. Zdecydowana większość spośród nich nie sprzeniewierzyła się swojemu powołaniu. Chwała im za to !

                                                                        Jan B. Ćwikliński
Wszystkie prawa zastrzeżone absolwent.gniezno.pl 2008r.