Strona Główna
Aktualności
Strona szkoły
Dyrektorzy szkoły
Biogramy
Wspomnienia absolwentów
1938 - zjazd
1948 - program
1951 - Wydarzenia PAS
1951 - Jan B Ćwikliński
1953 - Jan B. Ćwikliński
1978 - S.Gawrych
1978 - T. Powidzki
1988 - J. Kolanowski
1988 - A.Sajkowski
1998 - L.Bartkowski
2005 -T.Herman
2006 -J.Fijał
Absolwenci
Sztandary
Poezja i pieśni
Filmy
Deklaracja
Gnieźnieńskie linki
Jesteś w: Strona główna / Wspomnienia absolwentów / 1951 - Jan B Ćwikliński  

pro memoria

Skautowska konspiracja w Gnieźnie z przełomu lat 40. i 50.”

Kilka informacji i refleksji świadka, i uczestnika tamtych wydarzeń.

            Trudno po tylu latach wydobyć z zakamarków pamięci niektóre fakty czy szczegóły. Każdy pamięta z przeszłości różne fakty, zwykle te wybrane, podszyte emocjami. Inne zamazują się i z czasem znikają.

Pamiętając o tym, kilkakrotnie konfrontowałem swoje wątpliwości z Tadeuszem. Wspólnie weryfikowaliśmy niektóre zdarzenia. Obydwaj należymy do kurczącej się biologicznie grupy świadków i uczestników tych odległych już w czasie wydarzeń z przełomu lat 40. i 50. ubiegłego wieku.

Trzon założycielski i przywódczy oraz grupę szeregowych członków PAS ( Podziemnej Armii Skautowskiej ) stanowili uczniowie Gimnazjum i Liceum im. B. Chrobrego.

Pamiętajmy jednak, że było w organizacji kilku chłopców spoza społeczności gimnazjalnej. Byli uczniami innych szkół lub pracowali zarobkowo.

Jaki był stan osobowy PAS wiosną 1951 roku, ile kompletnych ”piątek” liczyła organizacja? Tego nikt precyzyjnie nie jest w stanie określić. Głęboka konspiracja wykluczała prowadzenie rejestrów, list obecności, etc. Trzon przywódczy organizacji szeregowym członkom był w ogóle nieznany.

Marian Pic* w swoich pełnych autentyzmu, refleksji i wzruszeń wspomnieniach załącza niekompletny rejestr 34 członków PAS, których nazwiska wymienione są w wyrokach i aktach oskarżenia WSR (Wojskowy Sąd Rejonowy) w Poznaniu, w tym 15 skazanych na długoletnie więzienie. Wydaje się, że grupa około 12 – 15 zaprzysiężonych członków organizacji uniknęła represji i aresztowania.

            Zorganizowanych w „piątki” konspiratorów łączyły koleżeńskie, nieformalne więzi, bezpośrednie

częste interakcje, oparte na zaufaniu, lojalności i solidarności. Mówiąc wprost – najczęściej członkowie „piątek” byli zwyczajnie, po kumpelsku ze sobą zżyci, często łączyła ich zażyłość jeszcze sprzed okresu konspiracyjnego, często mieszkali w bliskim sąsiedztwie.

W przypadku naszej niekompletnej „piątki” – byliśmy chłopcami z tego samego „fyrtla”: Zenek (1932) z oficyny przy Franciszkańskiej z widokiem na sąd i więzienie, Jurek (1934) z sądu przy Rynku, Tadek (1934) z Warszawskiej przy Farnej, Janek (1936) z Podgórnej.

Stanowiliśmy zgraną paczkę. Znaliśmy się od początku powojnia. Kończyliśmy tę samą szkołę powszechną nr 3, na ul. św. Jana.

Z Tadkiem byliśmy do 1949 roku harcerzami granatowo – białej „szóstki”, której patronował Jan III Sobieski.

          Niezapomnianymi, wspaniałymi drużynowymi „szóstki” byli: najpierw Stanisław Osten –Sacken, potem Wiktor Strzyżewski, absolwenci liceum z lat 1946 i 1951.

Byli dla nas wzorem i przykładem do naśladowania. Cieszyli się rzeczywistym autorytetem, któremu byliśmy gotowi się podporządkować bez zastrzeżeń.

            Wracam do naszej „piątki”. Chciałoby się zapytać: „Gdzie są chłopcy z tamtych lat”?

Zenon Wróblewski (1932). Najstarszy spośród nas. Brat łata. Roztropny. Na Zenka można

było zawsze liczyć. Ukończył szkołę zawodową. Był kierowcą na poczcie. Wyjechał podobno z Gniezna. Czas zatarł ślad.

Jerzy Kiszka vel Jerzy Jordan Marcinkowski (1934). Był naszym nieformalnym liderem.

Społecznie najdojrzalszy. Oczytany, elokwentny, przedsiębiorczy. Syn sekretarza sądu. Sąd przy Rynku był miejscem naszych spotkań. Maturę robi w „wieczorówce”. W 1953r. skazany na 2 lata za posiadanie broni. Wyrok odbywa w zakładzie karnym w Mrowinie koło Poznania.

Po półtorarocznym pobycie w zakładzie karnym zwolniony z powodu złego stanu zdrowia. Schorowany. Leczy gruźlicę kości. Kończy studia nauczycielskie i polonistyczne. Pracuje w szkolnictwie.

Odchodzi przedwcześnie. Z Tadkiem, pewnego listopadowego dnia 1975r. towarzyszyliśmy Jurkowi w Jego ostatniej drodze na cmentarzu św. Piotra w Gnieźnie.

Tadeusz Bogajewski (1934). Matura 1954r. Zawodowo związany z kolejnictwem, gdzie pełnił kierownicze funkcje. Rzeczowy, odpowiedzialny, wrażliwy.

Podpora gnieźnieńskiej koszykówki: najpierw jako zawodnik, potem działacz i sędzia. Ojciec Piotra i Jacka: ongiś znakomitych hokeistów na trawie, reprezentantów Polski. Mieszka w Gnieźnie.

           Zaprzysiężenie. Przedwiośnie 1951 roku. Jedno z pomieszczeń sądu na Rynku, od ul. Tumskiej, na pierwszym piętrze.

Przysięgę odbiera ode mnie i Tadeusza „Lechu” – Aleksander Koperski. Znamy się z widzenia, z gimnazjum. Tadek jest pewien, że był też Zbigniew Rożak, który stał na uboczu. Obecny był też Jurek, który miał kontakt z „Lechem”.

Na gołym stole metalowy krucyfiks, biblia i pistolet. Mamy świadomość powagi tej szczególnej chwili. Powtarzamy kolejno za „Lechem”, drżącym z emocji głosem, rotę przysięgi. Jej tekstu nie pamiętam. Na pewno kończyła się formułą: „Tak mi dopomóż, Bóg”.

Autor tego tekstu miał w tym dniu niespełna 15 lat. Wydaje się, że byliśmy ostatnimi zaprzysiężonymi członkami Podziemnej Armii Skautowskiej. Wkrótce została zdekonspirowana; nastąpiły pierwsze brutalne rewizje i zatrzymania.

            Fakt, że organizacja, będąc praktycznie cały czas w fazie budowania swoich struktur i stanu osobowego, przetrwa dwa lata – budzi podziw i respekt. Były to lata potęgującego się bezwzględnego terroru stalinowskiego, brutalnego likwidowania w zarodku jakichkolwiek prób czy odruchów oporu. Środowiska młodzieży pracującej i uczącej się były terenem szczególnie intensywnej inwigilacji.

             Gnieźnieńska konspiracja skautowska nie była wcale zjawiskiem wyjątkowym, szczególnym. W powojniu za udział w młodzieżowym podziemiu skazano kilkanaście tysięcy ludzi. Wypowiadając swoje „małe” wojny ówczesnemu reżimowi mówili „nie” obojętności rówieśników i kolaboracji dorosłych, ale przede wszystkim wyrażali sprzeciw wobec zaostrzającego się terroru stalinowskiego.

Czy konspiracja skautowska była kontynuatorką likwidowanego harcerstwa?

           Od 1948 roku rozpoczął się proces stopniowego i systematycznego likwidowania skautowego modelu ówczesnego harcerstwa. Szybko rozprawiono się z dotychczasowym harcerstwem typu skautowego, który opierał się na baden- powellowskich „imperialistycznych wzorcach wychowawczych”. Zlikwidowano harcerstwo starsze, przekazując młodzież szkół średnich pod opiekuńcze skrzydła ZMP. Już akcja obozowa 1948 roku przebiegała pod hasłem HSP (Harcerska Służba Polsce). W 1949 roku w miejsce krzyża harcerskiego i lilijki wprowadzono odznakę harcerską wzorowaną na znaczku ZMP. To musiało zrodzić odruch protestu i buntu, którego wyrazem była konspiracja skautowska.

Przywódców PAS cechowała wyjątkowa dojrzałość. Kierowali nią młodzi ludzie w sposób roztropny i zadziwiająco dojrzały. Nie podjęto żadnych nieprzemyślanych czy nierozważnych decyzji, które mogły narazić ich wykonawców na jeszcze drastyczniejsze represje i wyroki. Ograniczono się do realizacji celów realnych, takich jak: rozrzucanie i kolportowanie ulotek, gromadzenie i przechowywanie broni i amunicji, prowadzenie szkoleń.

Organizacja była głęboko zakonspirowana, oparta na przemyślanej selekcji i doborze członków. Długo np. nie zdawałem sobie sprawy, że mieszkający w moim najbliższym sąsiedztwie Zbychu Bakowski (ul. Podgórna), Marian Hoffman (Franciszkańska), czy Rysiek 4 Nowak (Tumska), też byli zaprzysiężonymi członkami PAS. Ale to wyszło na jaw dopiero po jakimś czasie.

To wszystko i tak nie uchroniło organizacji przed dekonspiracją i rozbiciem.

Dla wcale niemałej grupy młodych gnieźnian tamtych lat zaangażowanie się w działalność konspiracyjną wymierzoną przeciwko terrorowi stalinowskiemu było nie tylko odruchem serca i porywem młodzieńczego sprzeciwu, ale skutkowało traumatycznym doświadczeniem długoletnich wyroków, które zabrały im młodość.

Tak, jak pamiętamy o Towarzystwie Tomasza Zana z 1894 roku, którego zadaniem było budzenie ducha patriotycznego; tak, jak nigdy nie zapomnimy o daninie krwi, jaką złożyli uczniowie i absolwenci w latach 1939 – 1945, tak i działalność Podziemnej Armii Skautowskiej wymierzona przeciw zniewoleniu komunistycznemu, zapisała się na trwałe w 150- letniej historii gnieźnieńskiego gimnazjum i liceum im. Bolesława Chrobrego.

Jan B. Ćwikliński

Poznań, 2012 matura 1953

*Marian Pic „Niebo za kratami”. W tym miejscu dziękuję Pani Marii Nowickiej, siostry „Lecha” Aleksandra Koperskiego, za udostępnienie tych wspomnień.

Wszystkie prawa zastrzeżone absolwent.gniezno.pl 2008r.